wtorek, 17 lutego 2015

Wyborcze obietnice nie do spełnienia

Kampania prezydencka ruszyła pełną parą. Kandydaci prężą muskuły i walczą ze sobą za pomocą coraz ciekawszych i barwnych obietnic. W ich realizacji może im tylko przeszkodzić Konstytucja. Ale kto o tym myśli, kiedy trzeba przekonać do siebie miliony Polaków?

 fot. wiadomosci24.pl

Pierwsze konwencje mają już za sobą: Andrzej Duda (PiS), Bronisław Komorowski (PO), Magdalena Ogórek (SLD) oraz Adam Jarubas (PSL). Kiedy słucha się wystąpienia poszczególnych polityków na żywo, łatwo wpaść w pułapkę tysiąca obietnic i kilku zabiegów manipulacyjnych. Dlatego warto dokładnie przeanalizować takie przemówienia i wychwycić "haczyki", jakie przygotowali dla nas kandydaci.

14. lutego odbyła się konwencja Magdaleny Ogórek. "W Polsce może być inaczej, tylko pójdźcie głosować. Zostanę prezydentem i ułatwię Wam realizację wszystkich waszych zawodowych celów" - to jedna z pierwszych deklaracji. Szkoda, że pani Ogórek nie powiedziała, w jaki sposób miałoby się to odbyć. Idąc dalej - "Obiecuję Wam, że jako prezydent zrobię wszystko, by młodzi przestali w końcu tęsknie patrzeć na Zachód w nadziei na szczęście, na lepsze i godne życie". Po takim zdaniu aż trudno oprzeć się kandydatce SLD. Ale to nie koniec opowieści o szczęściu, jakie przyniesie nam jej prezydentura. Kluczowymi punktami programu społecznego są: godne zarobki, dostępność do edukacji, do służby zdrowia, odpowiednie emerytury. Obietnice brzmią pięknie. Problem pojawia się, gdy przypomnimy sobie uprawnienia prezydenta RP. W zakresie jego kompetencji jest inicjatywa ustawodawcza. Tylko w jej ramach głowa państwa może proponować zmiany, ale taka ustawa musi przejść długą drogę do wprowadzenia jej w życie. A posłowie tak garną się do pracy, że na pewno prędko nie doczekalibyśmy się tak głębokich przemian. Na tym samym poziomie jest zapewnienie, że Magdalena Ogórek jako prezydent będzie działać przeciwko "uciskowi fiskalnemu i skarbowemu" i chce zwolnić z płacenia podatków ludzi niezamożnych.

Kilkanaście minut później zostały przywołane słowa Evy Perón - "Jeżeli chcesz reprezentować najważniejszy urząd w państwie, nie ma miejsca na strach". Eva Perón była drugą żoną prezydenta Argentyny Juana Peróna. W Argentynie takie słowa są uzasadnione, ponieważ jest to prezydencka republika federacyjna. Głowa państwa jest jednocześnie szefem rządu. Natomiast w Polsce urząd prezydenta ogranicza się przede wszystkim do funkcji reprezentacyjnych.

Do klasyki przeszły już słowa: "Zapewniam, zdecydowanie potępiając rosyjską agresję na Ukrainę, że ja nie wahałabym się odpowiedzieć na depeszę Władimira Putina i podniosłabym słuchawkę, by do prezydenta Federacji Rosyjskiej zadzwonić". Oczywiście telefon do przedstawicieli innych państw jak najbardziej należy do kompetencji prezydenta RP, ale trudno uwierzyć, aby po takiej rozmowie z Magdaleną Ogórek, Putin wycofał się ze swoich planów.

To tylko niektóre z obietnic kandydatki SLD na prezydenta. O czym mówią pozostali politycy startujący w nadchodzących wyborach? Na przykład Andrzej Duda zarzuca Bronisławowi Komorowskiemu, że nie było go w Brukseli, "żeby rozmawiać z możnymi Unii Europejskiej o tym, aby polscy rolnicy dostali należne im rekompensaty związane z embargiem rosyjskim". Istnieje duże ryzyko, że polski prezydent niewiele zdziałałby podczas takiej wyprawy do stolicy Belgii. Takie negocjacje prowadzi polski rząd na czele z ministrem rolnictwa. Z kolei Adam Jarubas podczas sobotniej konwencji w Nowym Korczynie zapowiedział walkę z kryzysem demograficznym. Jak prezydent może tego dokonać? Według kandydata PSL pomóc w tym mają "system zachęt, udogodnień, ułatwień w obszarze prawa gospodarczego, polityki finansowej, prawa podatkowego".

Jak widać politycy jak zawsze są bardzo kreatywni, pełni pomysłów. Wszystkie obietnice są niezwykle chwytliwe. Kto nie chciałby takich ułatwień, udogodnień, wysokich emerytur, płatnych staży (o czym też wspomniała Magdalena Ogórek), łatwego dostępu do służby zdrowia itd.? Prawdopodobnie kandydatom na urząd prezydenta RP pomyliły się wybory prezydenckie z parlamentarnymi.

Pod względem obietnic najbardziej blado wyszła konwencja Bronisława Komorowskiego. Prawdopodobnie dlatego, że po prawie pięciu latach urzędowania, zdaje sobie sprawę z możliwości, jakie daje mu Konstytucja.




2 komentarze:

  1. Ależ nie o to chodzi, żeby coś zrobić. Trzeba ciżbie walnąć taką bajkę, że pójdą ją kupić. Nie ma znaczenia, co może ważne, że może powiedzieć, że może.

    OdpowiedzUsuń
  2. Takimi bajkami jesteśmy karmieni cały czas nie tylko od Ogórek. Dopóki polskie społeczeństwo nie będzie aktywniej żyło życiem politycznym, dotąd będziemy mieli do czynienia z mizeriąpolityczną.

    OdpowiedzUsuń