niedziela, 22 lutego 2015

Polityka Węgier - druga strona medalu

O uzgodnieniach porozumienia z Mińska można zapomnieć. Wojna nadal trwa. Separatyści wcale nie zamierzają zawiesić broni, tym bardziej, że udało im się zdobyć ważne strategicznie miasto Debalcewe. Kolejnym celem prawdopodobnie będzie Mariupol. Zachód nie może poradzić sobie z gaszeniem coraz poważniejszego konfliktu na Ukrainie, a Władimir Putin jest witany z honorami przez premiera Węgier. Czy to zdrada Europy, czy po prostu dbanie interesy własnego kraju?



Polityka Victora Orbana od dawna wywołuje spore kontrowersje w Europie i wśród samych Węgrów. Ostatni ruch premiera Węgier wywołał wielką burzę, zwłaszcza w Polsce. 17. lutego w Budapeszcie został podpisany kontrakt gazowy. Polacy głośno krytykują postawę Orbana, zarzucając mu bratanie się z Rosją, która jest odpowiedzialna za wojnę na wschodzie Ukrainy. Zamiast iść ramię w ramię z całą Europą, Węgry tworzą swoją własną politykę, zbliżając się tym samym w stronę wroga.

Popatrzmy jednak na całą sytuację z perspektywy premiera niewielkiego europejskiego państwa bez dostępu do morza oraz ubogiego w surowce. Węgrom kończy się kontrakt z Gazpromem. Piękny gest odmowy podpisania kolejnego kontraktu z Rosją, który na pewno byłby przyjęty z entuzjazmem (szczególnie w kraju nad Wisłą), oznaczałby brak dostaw gazu. Jak na razie nie ma żadnej alternatywy. O Unii Energetycznej można jedynie pomarzyć. Zachód nie spieszy się z podjęciem decyzji w sprawie uniezależnienia się od Rosji, co sprytnie wykorzystuje Putin. W trakcie swojej wizyty w Budapeszcie nie oparł się pokusie wzbudzenia jeszcze większego skandalu składając kwiaty na cmentarzu, gdzie zostali pochowani żołnierze radzieccy odpowiedzialni za śmierć ok. 20 tys. Węgrów w trakcie powstania w 1956 r.

Jak się okazuje Unia Europejska to przede wszystkim Francja i Niemcy. Te dwa mocarstwa decydują o polityce wszystkich krajów członkowskich. Nie liczą się z interesami mniejszych państw, dlatego też krytykując postawę Victora Orbana należy wziąć pod uwagę fakt, że jest on pozostawiony sam sobie. Dopóki Zachód nie stworzy alternatywnej drogi dostaw gazu, dopóty będziemy skazani na Rosję.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz