poniedziałek, 6 kwietnia 2015

Muzyka lekarstwem na zło

Film pt. "Pan od muzyki" w reżyserii Christophe Barratier z 2004 r. przenosi nas do ośrodka poprawczego we Francji - wydawałoby się, że to epicentrum zła, smutku i tęsknoty za normalnym życiem. Grupa nastoletnich "łobuzów", przed którą nikt nie widzi przyszłości. Okazuje się jednak, że jest jeden człowiek, potrafiący wydobyć z nich to, co piękne i stworzyć z nich utalentowanych chórzystów. 



Tym człowiekiem jest Clément Mathieu (w tej roli Gérard Jugnot) - niewyróżniający się niczym nauczyciel muzyki. Początkowo jest pośmiewiskiem dla swoich wychowanków. Pomimo tego, szybko znajduje w uczniach sprzymierzeńców. Niekonwencjonalne metody prowadzą go do pedagogicznego sukcesu, ale spotykają się także z oporem i niezrozumieniem zawistnego dyrektora ośrodka. 

Wśród chłopców możemy zobaczyć całą gamę różnych postaw. Urzekający Pépinot, tajemniczy Morhange, wrażliwy Le Querrec, podły Mondain, ułożony Boniface. Każdy z nich jest na swój sposób wyjątkowy. Niektórzy są pełni sprzeczności, jak chociażby Morhange. Z jednej strony spokojny, utalentowany, a z drugiej niegrzeczny - jego wybryki nie raz kończyły się wielotygodniowymi karami. 

Powracając do tytułowego Pana od muzyki, on również jest wyjątkowy. Potrafił znaleźć w każdym z tych zagubionych nastolatków pozytywną cechę. Dzięki niemu chłopcy mogli uwierzyć, że mogą odszukać swoją życiową drogę. Mathieu cechuje też silny charakter. Pomimo sprzeciwu przełożonego odnośnie jego metod wychowawczych, nie poddał się. Kontynuował swoje praktyki. Przede wszystkim osiągnął to, o czym marzy każdy nauczyciel - oprócz tego, że nawrócił ich ze złej drogi, to zaszczepił w nich chęć do zdobywania nowych umiejętności. Śpiewanie stało się dla nich odskocznią od problemów. 

W filmie barwnej akcji towarzyszy piękna muzyka, za którą odpowiedzialni są Christophe Barratier oraz Bruno Coulais. Pieśni wykonywane przez chłopców są niezwykłe. Ponieważ nauczyciel miał doskonały słuch muzyczny, podzielił uczniów zgodnie z ich barwą i skalą głosu. Wyróżniający się Morhange śpiewał jako solista, a reszta stanowiła podkład. Ich sukces był tym większy, że melodie chórzystów prezentowane były a capella, czyli bez udziału instrumentów. 

"Pan od muzyki" pokazuje, że nikogo na starcie nie można przekreślać. To, co wydaje się na pozór złe, zazwyczaj kryje w sobie jakąś cząstkę dobra, którą trzeba pielęgnować oraz z każdym dniem odkrywać i powiększać.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz